Po chwili do pokoju wszedł mój lekarz.
- Jak się pani czuję ? Widzę że obie jesteście naprawdę szczęśliwe. - powiedział doktor.
- Tak, jestem niesamowicie szczęśliwa. Mam taką piękną córeczkę i cudownego chłopaka. Czego chciec więcej ?
- No tak, cieszę się że pani jest szczęśliwa, gratuluję tak ślicznego dziecka.
- Dziękuję bardzo .
- Zaraz pani dostanie wypis. Może pani już wyjśc ze szpitala i pokazac córce nowy dom.Niech sie pani lepiej zacznie pakowac.
- Dziękuje doktorze.
Po tych slowach lekarz wyszedł z mojej sali. Przez przypadek trzasnął drzwiami, a Lewy momentalnie sie obudził.
- No hej skarbie, tak wcześnie na nogach ? Powinnaś odpoczywac - powiedział ziewając i przecierając oczy.
- Już się pakuje i jedziemy do domu, z naszą córką. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- W końcu kotku, tak się cieszę.
- Pomóc ci w pakowaniu ?- zaproponował .
- Nie kotku, poradzę sobie, ale proszę zajmij się Mią. - powiedziałam i dałam mu na ręce małego skarba.
To byl pierwszy raz jak Lewy trzymał małą.
Zaczęłam się pakowac i dyskretnie zaczęłam podglądac co robi Robert. Trzymał on małą za rączkę i posyłał jej uśmiech. Zobaczyłam że chłopak prawie płacze. Skończyłam się pakowac i podeszłam do Roberta. Przytuliłam go od tyłu i zapytałam:
- Co się stało kotku ?
- Ona jest taka piękna i taka mała i to jest moja córeczka, taka słodziudka. - zaczął szlochac.
- Wiem też w to nie potrafię uwierzyc. - powiedziałam i złożyłam na policzku Lewego soczystego buziaka.
Po jakimś czasie wyszliśmy ze szpitala. W drodze do domu utknęliśmy w 30 minutowym korku. Gdy w końcu dotarliśmy do domu ucieszyłam się. Wzięłam Mię na ręce i delikatnie otworzyłam drzwi od domu. Weszłam powioli i ozejrzałam się w koło.
- Witaj w domku kochanie - szepnęłam do dziecka i ucałowałam ją delikatnie w czółko.
Przez resztę dnia siedzieliśmy w domu. Bawiliśmy się z małą i rozmawialiśmy o przyszłości. Nagle do drzwi ktoś zapukał . Lewy wstał by otworzyc drzwi a ja w tym czasie opiekowałam się małą. Po chwili w drzwiach sypialni pojawili się moi wujkowie wraz z Michałkiem. Odłożyłam Mie do kołyski i podeszłam do wujków. Przywitałam się z rodziną i zaprowadziłam ich do maleństwa. Gdy Mia ich zobaczyła zaczęła płakac.
Wzięłam ją na rączki i uspokoiłam. Już po chwili zaczęła się uśmiechac.
- Jaka ona słodka - powiedziała ciocia.
- Czy ona nie jest prześliczna? - powiedział Robert gapiąc się na małego skarba.
- Jest jest, tak jak jej mamusia - powiedział wujek.
Wujkowie posiedzieli z nami jeszcze przez chwilę, a następnie wyszli.
Po ich wyjściu zostawiłam małą pod opieką Lewego a sama poszłam wziąc prysznic. Gdy wyszłam zobaczyłam słodką Mie a obok niej śpiącego Roberta.
Podreptałam po cichu i delikatnie wzięłam dzieko na ręce, po czym wykompałam ją i ułożyłam ładnie w łóżeczku. Kompletnie wykończona położyłam się obok Roberta i przytulona do niego zasnęłam.
Tak mijały kolejne dni. Byłam coraz bardziej zmęczona, nie miałam już siły. A przecież nie długo miałam wrócic do szkoły. Robert ma treningi i mecze a Mia jest jeszcze za mała na opiekunkę. W szkole powiedzieli mi, że mam bardzo dobre wyniki w nauce i pozwolili mi zostac w domu przez 2 miesiące. Cieszyłam się że chociaż tyle. Gdyby tego było mało Robert zaczął się mnie czepiac.
- Majka ! Kurwa mac ! Gdzie ty jesteś ?! - krzyczał.
Nigdy wcześniej się tak do mnie nie odnosił. Ledwo stojąc na nogach odłożyłam małą do łóżeczka i poszłam do Lewego.
- Co sie stało kotku ? - odpowiedziałam zmęczona.
- Spójrz na ten dom ! Wszędzie walają się jakieś rzeczy !
- Czy to moja wina ? - odrzekłam wkurzona.
-A czyja ? Nie zajmujesz się domem, nie zajmujesz się niczym innym niż dzieckiem. O mnie to już w ogóle nie pamiętasz !
-Winisz mnie za to że urodziłam Mie ?! Naprawdę zniżasz się do takiego poziomu ?! Nawet nie widzisz że robię wszystko co mogę ! Sprzątam, gotuję a w między czasie zajmuje się dzieckiem. Nie moja wina że już nie wyrabiam. Gdy byś mi choc troche pomógł..Dzień w dzień ledwo stoje na nogach, ale nic nie mówie, biorę to na siebie. A że nie mam czasu by cie zadowalac w łożku to już nie moja wina. Myślisz że nie wolałabym się z tobą zabawiac zamiast robic tego wszystkiego ?! Zachowujesz się jak dziecko które nie dostało cukierka i zaczyna płakac i wrzeszczec na wszystkich dookoła. - Zaczęłam płakac. Opadłam z sił.
On tylko spojrzał na mnie krzywo i wyszedł z domu zostawiając nas same.
Nie wiedziałam co robic więc zadzwoniłam po Gośkę.
- Halo ? - odezwał się głos w słuchawce.
- Gosiu.. Proszę.. Pomóż mi.. Ja nie daje rady.. Lewy za dużo ode mnie oczekuje.. Pomóż proszę..- mówiłam najszybciej jak potrafiłam.
- Już jedziemy ..
Odłożyłam słuchawkę i poszłam do małej.
Tuląc ją powiedziałam :
- Nie martw się koteczku. Tatuś nas kocha, tylko ma chwilowe załamanie - tak to sobie tłumaczyłam.
Chwile potem Gosia z Marco już byli.
Marco wszedł pierwszy, a Gosia była tuż za nim. Gdy zobaczył że płaczę podbiegł jak najszybciej i mnie przytulił.
- Kochanie ? Co się stało ? Co on ci zrobił ? Uderzył cie ?
- Niee - wyjąkałam. - zaczął na mnie krzyczec że nic nie robie, że on mnie już nie obchodzi i zaczął o to obwiniac dziecko. Ja już nie mam siły. Ledwo trzymam się na nogach ale wciąż się staram.
- O nie kochana, wracasz z nami do domu.- powiedziała Gośka .
- Ale ja nie mogę.
- Ty musisz.
- a gdzie on w ogóle jest ?!- zapytał Marco.
- Pokłóciliśmy się i wyszedł z domu.
Nagle gosia wyszła z salonu a ja siedziałam sama z Reusem.
Po chwili przyszła zguba z moją walizką i wózkiem małej.
- Spakowałam wszystko co będzie ci potrzebne .
Zgodziłam się, wiedziałam że Gosia mi pomoże, a z drugiej strony bałam się powrotu Roberta.
Pojechaliśmy.
**Oczami Roberta**
Byłem zły na siebie, że tak potraktowałem Maję. To przecież nie była jej wina. Widziałem jak jej ciężko i jak się stara, mimo wszystko starała się o wszystko zadbac. Dlaczego więc się tak zachowałem ?!
Może dlatego, że trener ciągle czegoś ode mnie chce zresztą jak każdy i wyrzyłem się na niewłaściwej osobie. Wiem że to żadne wytłumaczenie, ale nie umiem tego inaczej wyjaśnic. Po długim spacerze postanowiłem przeprosic Majkę za swoje zachowanie. Kupiłem jej kwiaty i czekoladki na przeprosiny. Jednak gdy dotarłem do domu zamarłem. Majki i Mii nigdzie nie było. Nie było też ich rzeczy. Dom stał dosłownie pusty. Rozejrzałem się po całym domu i w salone znalazłem kopertę. Otworzyłem ją i wyjąłem list.
"Drogi Robercie !
Wybacz mi, ale ja już tak dłużej nie potrafię. Nie chcę ci zatrówac życia,
więc zostawiam cię już w spokoju.
Odchodzę.
Musimy zrobic przerwę. Nie szukaj mnie ani Mii.
Może pewnego dnia los nas znowu zjednoczy.
Żegnaj
Przepraszam - Maja."
Gdy to czytałem zacząłem płakac. Właśnie straciłem miłośc mojego życia i małego skarba. Gdyby tego było mało znów zajrzałem do koperty, a w niej znalazłem pierścionek zaręczynowy. Jeszcze bardziej mnie to przygnębiło. Waliłem ręką w ścianę i rozwalałem wszystko co popadnie. Czy ja naprawdę zawsze muszę wszystko psuc?! Dzwoniłem do Majki setki tysięcy razy ale nie odbierała. Jej wujkowie nie mieli pojęcia gdzie ona jest i bardzo się przejęli jej zniknięciem. Na treningu zapytałem wszystkich o to czy nie widzieli Majki. Nawet Mario i Marco nie mieli pojęcia gdzie jest. Każdego dnia płakałem. Nie mogłem uwierzyc że znów ją straciłem . Nie spałem nocami. Ciągle myślałem gdzie ona jest. Może wróciła do Polski. Tego bym sobie nie wybaczył.
Mijały kolejne dni, tygodnie, a ja wciąż nie jadłem, nie spałem, opuszczałem treningi. Nawet trener zaczął się o mnie martwic. Życie bez niej nie miało sensu . Tęskniłem za nią i za moją córeczką. Bałem się że już nigdy jej nie zobaczę.
___________________________________________________________
Oto jest kolejny rozdział. Tym razem dłuższy. Przepraszam że tak długo mi zajmuje pisanie . Chciałabym wiedziec czy ktoś jeszcze to czyta, a więc ci którzy czytają niech komentują, prosze ;*