Następnego dnia znowu obudziłam się u Roberta. Znowu zostałam u niego. Uparł się, że muszę teraz dużo odpoczywać skoro noszę w sobie dziecko, a u mnie w domu i tak nie ma nikogo. Wszyscy dopiero jutro wracają.
- Kochanie już wstałaś ? - zapytał Robert wchodzący do pokoju z wielką tacą pełną jedzenia.
- To dla mnie ?- zapytałam zdziwiona.
- Tak. - odpowiedział uśmiechnięty Lewy.
- Ale to za dużo, ja tego nie zjem. - powiedziałam protestując.
- Jak nie zjesz to trudno. Pamiętasz że obiecałem o ciebie dbać. - powiedział.
- No ciekawe co zrobisz jak ciotka mnie z domu wyrzuci. Robert- powiedziałam ze zmartwieniem w głosie.- Ja się boję.
- Czego kochanie? - powiedział i przytulił mnie czule.
- Boję się jak zareaguje. Ja nie chcę stracić ostatniej rodziny jaką mam.
Robert już nic nie powiedział tylko czule mnie tulił.
Po kilku minutach ciszy powiedział : - Nie martw się kochanie, wszystko będzie dobrze.
Gdy on to mówił byłam skłonna uwierzyć, mówił to z taką pewnością, widać było że bardzo w to wierzy.
- Mam dzisiaj trening kotku, chcesz iść ze mną czy będziesz odpoczywać tutaj ? - zaproponował.
Ale mam duży wybór, pomyślałam.
- Pójdę z tobą, dawno nie widziałam chłopaków.
Kiwnął głową na tak i poszliśmy się szykować.
Po 30 minutach byliśmy już na stadionie.
Robert poleciał do szatni a ja usiadłam obok trenera Kloppa.
- O hej Majka. - powiedział.
- O dzień dobry. Przepraszam za tamten mecz, nie chciałam żeby Robert zszedł z boiska.
- Nic się nie stało, wiem co jest się w stanie zrobić dla miłości.
Uśmiechnęłam się i czekałam aż moj kochanie wyjdzie z chłopakami na murawę.
Po kilku minutach na boisku pojawiła się gromada chłopaków.
Wszyscy od razu do mnie podlecieli i zaczęli mnie tulić.
Po chwili Lewy zabrał głos.
- Cisza- krzyknął. - Chcę wam coś ogłosić.
Zapanowała cisza.
- Zapewne już wiecie, że jestem z Majką. - powiedział i złapał mnie za rękę.
- Jestem wielkim szczęściarzem że ją mam.
- Tyle to już wiemy - krzyknął z daleka Piszczu.
- Wiem wiem, ale nie wiecie jednego. Będę ojcem - wykrzyczał.
Wszyscy zaczęli bić brawa i gwizdać. Gratulowali nam i nosili mnie na rękach. Moją uwagę przyciągnął Łukasz, który stał jak wryty. Podeszłam do niego i powiedziałam :
- Co się stało ? - zapytałam.
- Zapomniałaś szybko o mnie.
- Przepraszam, wiesz że jesteś dla mnie ważny , ale kocham Roberta.
- Tak widzę. A teraz nosisz jego dziecko. Nie sądziłem że jesteś taka...- nie dokończył.
- Jaka ? Zdzirowata ? Puszczalska ? No dokończ.
- taka cudowna, że nie potrafię mimo wszystko przestać cię kochać. Mimo wszystko gratuluję wam udanego związku i zdrowego dziecka. - powiedział po czym mnie przytulił.
Trening się zaczął.
Podczas gdy chłopaki grali, ja ciągle myślałam o Łukaszu, cioci i ciąży. Teraz miałam jeszcze gorzej niż wcześniej, więcej problemów, więcej dylematów i decyzji.
__________________________________________________________________________
Rozdział krótki za co przepraszam, ale już niebawem pojawi się kolejny. Zapraszam do czytania, mam nadzieję że się spodoba. 2 komentarze = kolejny rozdział.
cudownyy :** Jesteś genialna, kocham twój blog!!
OdpowiedzUsuń