Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 19.

Następnego dnia obudziłam się w ramionach mojego ukochanego. Po raz pierwszy czułam że jestem bezpieczna, że nie muszę wracac do domu i mogę byc w końcu szczęśliwa.
- Czemu tak szybko wstałaś kochanie? Mamy wakacje. - powiedział zaspany Lewy całując mnie po szyi. 
- Nie chcę marnowac czasu na sen. Chcę się tobą nacieszyc. - powiedziałam po czym rzuciłam się na niego i zaczęłam go całowac. 
Trwało to nie dłużej niż kilka minut ponieważ ktoś nam bezczelnie przeszkodził. 
Był to Reus z małym Johnem.
- Marco ? Co ty tu do cholery robisz ?- zapytał Robert otwierając drzwi. Ja w tym czasie leżałam wciąż w łóżeczku.
-Pokłóciłem się z Gosią.
- A czemu wziąłeś malucha ze sobą ? - krzyczałam z odległości. 
- No bo ona wyszła i zostawiła małego. 
- Aaaa, a po co w takim razie tu przyszedłeś ?- zapytałam, podchodząc do chłopaków.
- Chciałem Lewego wyciągnąc na kilka godzinek . Słyszałem że w okolicy dzieciaki grają w piłkę, jakieś zawody mają, chcemy zobaczyc czy może jakieś nowe gwiazdy się tworzą i pogralibyśmy trochę z nimi. 
- A co z małym ? -zapytał Lewy łapiąc za rączkę małego Johna. 
- I tu oto mam prośbę do Majki. Pojechałabyś z nami i pilnowałabyś Johna ? 
- Jasne, czemu nie? 
Po kilku godzinach byliśmy już w drodze do sąsiedniej miejscowości. Gdy dojechaliśmy chłopcy od razu pobiegli na boisko, a tam dzieciaki od razu się na nich rzuciły. Mnie zostawili samą z maluchem. Miałam przynajmniej okazję nauczyc się jak to jest miec dziecko. 
Maluszek był troszkę smutny. Chyba brakowało mu rodziców. Ale gdy tylko wzięłam go na ręce od razu zaczął się cieszyc. 




Johny jest taki słodziutki. Bawiłam się z nim nosiłam go na rączkach, on cały czas się uśmiechał, tulił do mnie.
Patrzeliśmy oboje jak grają Lewy i Reus i jak dzieci się cieszą. Gdy tylko Marco był przy piłce mały próbował bic tatusiowi brawa. To wyglądało tak słodko.

**Oczami Roberta**

Grałem z dziecmi. Widziałem ich uśmiechy. Podnosiło mnie to na duchu. Wiedziałem że muszę byc silny, że muszę się trzymac. Tyle ludzi na mnie liczyło. Zwłaszcza Maja. Gdy tak myślałem spojrzałem na nią i zobaczyłem jak dobrze dogaduje się z małym Johnem. Pięknie wyglądała z dzieckiem. Do moich oczu napłynęły łzy. Nigdy nie sądziłem, że będe taki szczęśliwy i że to szczęście da mi nastoletnia dziewczyna. Jeszcze kilka miesięcy temu wyśmiałbym każdego kto by zasugerował że zakocham się w 16-latce i że tak szybko zostanę ojcem. Jeszcze kilka miesięcy temu myślałem że miłością mojego życia była Ania. Teraz wiem jak bardzo się myliłem. Kochałem ją, ale moje uczucia do Majki są silniejsze. Tego co do niej czuje nie potrafię opisac. Gdy jej nie ma czuje ogromną pustkę, gdy jest nie potrafię odejśc od niej na nawet sekundę, bo już wtedy mi jej brakuje. Chcę by była blisko mnie, pragnę jej jak nigdy nikogo. 
Gdy tak patrzałem na nią, łzy spływały po moich policzkach. Gdy Reus zobaczył że gapię się i płaczę jak małe dziecko podszedł i klepnął mnie w plecy.
- Lewy ? Coś się stało ?
- Bardzo ją kocham, wiesz? 
- Wiem, widzę. I wiesz co jeszcze widzę ?
-co ?
- Ze ona ciebie też bardzo kocha. 
- Cieszę się, że sprawy z Anką się tak potoczyły. Gdybym z nią był dalej nigdy nie poznałbym Majki i nie zakochałbym się w niej. Wiem że to dopiero pierwszy miesiąc i pewnie przeżyjemy jeszcze wiele kłótni itp. ale wiem że to ona jest tą jedyną. 
Po tych słowach Reus podszedł do dziecka i wziął go na ręce. Ja podbiegłem do Majki i wziąłem ją na ręce. Zacząłem ją namiętnie całowac i w między czasie płakac. Tuliłem ją do siebie i całowałem. 
Gdy oderwaliśmy się ona zauważyła że płaczę.
- Kotku co się stało ? - zapytała.
- Tak bardzo cie kocham i nie chcę cię stacic - mówiłem wtulając się w jej piękne ciało. 
- Nie stracisz. Kocham cię nawet nie wiesz jak bardzo - mówiąc to zaczęła płakac. 
Staliśmy tak tuląc się i całując i oboje płakaliśmy. 
Marco wziął Johna na spacerek. My w tym czasie też poszliśmy się przejśc. Złapałem ją za rękę i przestałem się bac. Wiedziałem że to z nią chcę spędzic resztę mojego życia, że to ona będzie mi dawała szczęście. Usiedliśmy na ławce niedaleko boiska. 
- Tak bardzo cie kocham, wszystko bym oddała żebyś był szczęśliwy i jeśli przez to że jesteś ze mną  miałbyś stracic pozycję w Borussi, prywatnośc i dobre imię to jestem w stanie poświęcic nasz związek. - powiedziała zapłakana Majka. Popatrzałem na nią z żalem w oczach i chciałem już się odezwac gdy nagle zobaczyłem że dziewczyna wstała i odeszła. Nie wiedziałem co mam zrobic. Sparaliżowało mnie to wszystko. Widziałem jak się powoli oddala. W pewnym momencie wstałem i zacząłem biec. Dobiegłem do Majki i złapałem ją za rękę. 
- Kocham cię i tylko ty mnie uszczęśliwisz. Tylko ty sprawiasz że moje życie nabiera kolorów. To że jesteś w ciąży to najlepsza rzecz która mogła nam się przytrafic. 
Pocałowałem ją i powiedziałem :
- Pamiętaj o tym, że cie kocham i nigdy nie przestanę. 
Po kilku godzinach byliśmy znów w naszym domku. 
Wykończeni po dzisiejszym dniu od razu zasnęliśmy.

**Oczami Majki**

Wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Tak bardzo kocham Roberta i widzę, jak on kocha mnie. Chce poświęcic swoją karierę i dobre imię dla mnie i naszego malucha. Nie wiem dlaczego to ja mam takie szczęście że go mam. Wiem że pomiędzy nami jest spora różnica wieku. 
Jest już godzina 12. Lewego nie ma obok mnie. Zdziwiona wyszłam z łóżka i wyszłam z domku. Lewy siedział na schodach z opuszczoną głową. 
- Co się stało kochanie? - zapytałam tuląc się do niego. 
- Niestety musimy już wracac. Dzisiaj wieczorem mamy mecz z Realem. 
- Czemu? Miałeś miec wolne. - powiedziałam smutno.
- Wiem, ale niestety trener dzwonił, że tak w ostatniej chwili dowiedział się o tym i że wszyscy mamy wracac. Przepraszam. - powiedział z miną smutnego pieska.
- Kotku. Nic się nie stało.  Wrócimy i będziemy się bawic równie dobrze. - pocałowałam go w policzek. 
- Za 30 minut wyjeżdżamy. - powiedział i poszliśmy się spakowac. 
Po dwóch godzinach drogi dojechaliśmy do mieszkania Roberta. Tam wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Potem poszłam się ubrac i pomalowac. W między czasie Lewy wyszedł na wcześniejszy trening, a mi powiedział że Gośka po mnie przyjedzie o 17 i pojedziemy na mecz. Dostaliśmy ponoc szczególne miejscówki. Już zaledwie po 30 minutach Gosia była u mnie. Sama wybrała mi strój i uczesała. Wyglądałam tak:


Zdziwiłam się, że kazała mi ubrac się tak ładnie i schludnie na zwykły mecz, no ale co na to poradzę, to że jest taka dziwna czyni z niej taką wyjątkową. 
Równo o 17 byłyśmy na meczu. Trybuny były przepełnione. Po drodze spotkaliśmy trenera Kloppa który zaprowadził nas na nasze miejscówki. O dziwo tuż przy samym boisku postawili nam dwa wielkie fotele z naszymi imionami. Zdziwiło mnie to, ale myślałam że to porprostu prezent od chłopaków z drużyny. Mecz się zaczął. Oglądałam z wielkim zaciekawieniem. Gdy widziałam że Robercik zbliża się do bramki od razu wstawałam i krzyczałam. Gdy w 25 minucie wpadł pierwszy gol nie mogłam się powstrzymac od krzyczenia. Po chwili usiadłam na fotel i próbowałam złapac oddech. Nagle usłyszałam że leci bardzo głośno jakaś piosenka. Było to Marry You Bruno Marsa. Nie przejęłam się tym. Nagle zobaczyłam że podbiega do mnie Ronaldo i wręcza mi różyczkę. Po nim przybiegł Goetze i też wręczył mi różę. Wtedy się zdziwiłam. Każdy z piłkarzy biegł do mnie i dawał mi różę. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle publika zaczęła klaskac i śpiewac tą piosenkę . Potem wszyscy piłkarze ustawili się w rzędzie w odległości ode mnie około 5-6 metrów. Spojrzałam na nich wytrzeszczając ze zdziwienia oczy. Nagle wszyscy naraz zaczęli podnosic koszulki do góry. Na ich klatkach piersiowych były napisane kolejno literki  KOCHAM CIĘ !
Wiedziałam że to pewnie sprawka Roberta. Cieszyłam się niesamowicie. 
Robert wyznał mi publicznie miłośc. Myślałam że to już koniec ale nagle zobaczyłam że zza chłopaków wynurza się Robert i zmierza w moją stronę. Biegł. Zmachany pobiegł i powiedział.
- Maja! Kocham cię !
Ukląkł na jedno kolano i wyjął małe pudełeczko.
Zaczęłam ryczec jak głupia.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał.
Serce zaczęło mi bic jeszcze bardziej niż wcześniej. Łzy ciekły mi ciurkiem. Nie mogłam wydusic z siebue żadnego słowa. Kiwnęłam głową na tak i rzuciłam się na niego. On włożył mi piękny pierścionek na palec pocałował, złapał za rękę i zaczęliśmy biec. 

__________________________________________________________________________
Mam nadzieje że rozdział się spodoba. Wiem że późno go dodaje ale brak czasu. 
Komentujcie a będą się pojawiały kolejne rozdziały.
Przypominam że czytelnicy nie zalogowani mogą również komentowac.
2 kom = następny rozdział ;p

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Dzisiaj usiadłam i nadrobiłam wszystkie rozdziały i muszę stwierdzić, że masz ogromny talent :) Z niecierpliwością na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj kolejny! bardzo super rozdział(y) zresztą co ja mówię caly blog jest super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. 27 year-old Programmer III Fonz Cameli, hailing from Langley enjoys watching movies like Major League and Graffiti. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. po wiecej kliknij tutaj

    OdpowiedzUsuń